Po ośmiu latach pracy wreszcie powstał. Wynik kooperacji Polski, Niemiec i Stanów Zjednoczonych. Trudno wyjaśnić, czemu zajęło to tak długo. Nie był wyczekiwany, mało kto o nim wcześniej słyszał,
Po ośmiu latach pracy wreszcie powstał. Wynik kooperacji Polski, Niemiec i Stanów Zjednoczonych. Trudno wyjaśnić, czemu zajęło to tak długo. Nie był wyczekiwany, mało kto o nim wcześniej słyszał, a jednak premiera wywołała spore zamieszanie. Czy to o czymś nie świadczy?
Sam pomysł na fabułę wydaje się bardzo ciekawy. Otóż, niejaki Felix Bush, pustelnik i wyrzutek postanawia zorganizować swój pogrzeb. Co więcej chce w nim aktywnie uczestniczyć. Zaprasza wszystkich mieszkańców miasta, znających o nim chociaż jedną opowieść. Niestety u części osób propozycja ta budzi mieszane uczucia. Z pomocą przychodzi mu właściciel słabo prosperującego zakładu pogrzebowego. Wraz z upływem czasu wyjątkowa impreza staje się największym wydarzeniem towarzyskim w miasteczku. Dla głównego bohatera będzie to ostatnia okazja do rozprawienia się z mroczną przeszłością.
Konstrukcja filmu jest niezwykle prosta. Całość rozwija się bardzo spokojnie, brakuje nagłych zwrotów akcji i większych zaskoczeń fabularnych. Reżyser prowadzi widza od początku do końca bez większych zawiłości czy fałszywych tropów. Nie jest to jednak wada filmu, a wręcz przeciwnie, dzięki temu "Aż po grób" ma swój specyficzny, nieco usypiający klimat. Poczynając od pierwszej sceny, do samego końca tempo akcji jest prawie niezmienne, lecz cały czas podtrzymujące tajemniczą atmosferę. Brak dynamizmu i dość wolny rozwój fabuły zostają zrekompensowane przez oczekiwanie na finałowe rozwiązanie zagadki głównego bohatera. Właśnie dlatego jest to tak nietypowy obraz, szczególnie w dzisiejszych czasach, gdy w kinach królują podobne do siebie, wtórne filmy akcji lub kolejne romantyczne komedie rodem z Polski.
Teraz ważna sprawa. W filmie nie występuje Tomasz Karolak. Sceny z jego udziałem zostały usunięte. Dlaczego? Nie wiadomo. Na pocieszenie zostaje znakomity Robert Duvall w roli głównej. I jako stroniący od ludzi Felix Bush spisał się wyśmienicie. Na drugim planie doskonały Bill Murray jako cyniczny właściciel zakładu pogrzebowego. Partneruje mu młody, lecz niezmiernie utalentowany Lucas Black ze swoim południowym, niewyraźnym akcentem. Cała obsada doskonale pasuje do filmu i wiadomo że nie została dobrana przypadkowo.
Nie jest łatwo ocenić taki film. W dzisiejszych czasach trudno spotkać podobny obraz. "Aż po grób" momentami zaskakuje czarnym humorem w najlepszym wydaniu. Nie jest to jednak komedia. Potrafi wzruszyć ale na pewno nie nazwałbym tego typowym dramatem. Najlepsze określenia to "nietuzinkowy" lub "w starym stylu". Albo po prostu "wart obejrzenia".