Film, ktory robi wrazenie chyba nie tylko zbyt naturalistycznymi scenami ale przede wszystkim realizmem z jakim ukazuje codzienne zycie narkomanow - kazdy nowy dzien nie rozni sie niczym od poprzedniego: ci sami nacpani ludzie, ta sama ulica i ta sama ciagla gonitwa za kolejna dzialka. Tak wyglada ich zycie i chyba nawet milosc nie jest w stanie tego zmienic - moze tylko na chwile, potem znowu narkotyki biora gore, kieruja ich zyciem i niszcza wszystko.
"Szczesliwi" sa tylko wtedy, kiedy maja pelna strzykawke lub gdy maja pieniadze na kolejna dzilake i nie wazne jest to w jaki sposob zdobyte czy zarobione. Ale to szczescie jest zludne. Cale ich zycie kreci sie wokol narkotykow i tak na prawde nic wiecej sie dla nich nie liczy - nalog im na to nie pozwala, jest silniejszy i pcha ich do popelniania czynow, ktorych sami sie brzydza i wstydza.
I jeszcze cos, na co warto zwrocic uwage: nie ma w tym filmie muzyki...Tak jak w zyciu tych ludzi...